Autor: Jacob i Wilhelm Grimm
TytuÅ: Roszpunka
TÅumaczenie: Marceli Tarnowski
CzytaÅ: Wojciech Strózik
Å»yli sobie mÄ
ż i żona, którzy przez dÅugi czas daremnie pragnÄli dziecka. Wreszcie żona powziÄÅa nadziejÄ, że Pan Bóg speÅni ich życzenie. W domku ich byÅo na strychu maleÅkie okienko, z którego widaÄ byÅo wspaniaÅy ogród, peÅen najpiÄkniejszych kwiatów i warzyw. Ale ogród otoczony byÅ wysokim murem i nikt nie ważyÅ siÄ wejÅÄ doÅ, gdyż należaÅ do zÅej czarownicy, która posiadaÅa wielkÄ
moc i której wszyscy siÄ bali. Pewnego dnia kobieta, patrzÄ
c na ogród przez okienko, ujrzaÅa grzÄ
dkÄ, na której rosÅa niezwykle bujna roszpunka â byÅa tak Åwieża i zielona, że kobieta zapragnÄÅa jej skosztowaÄ, i myÅl ta nie odstÄpowaÅa jej ani na chwilÄ. Wkrótce też zaczÄÅa blednÄ
c i chudnÄ
Ä. Gdy to mÄ
ż spostrzegÅ, przeraziÅ siÄ i zapytaÅ:
â Czego ci brak, droga żono?
â Ach â odparÅa kobieta â jeÅli nie skosztujÄ roszpunki z ogrodu czarownicy, umrÄ z pewnoÅciÄ
.
MÄ
ż, który bardzo kochaÅ swÄ
żonÄ, pomyÅlaÅ sobie: âNie mogÄ dopuÅciÄ do tego, aby żona moja umarÅa, muszÄ zdobyÄ dla niej roszpunkÄ za wszelkÄ
cenÄ!â
Gdy wieczór zapadÅ, mÄ
ż przekradÅ siÄ przez mur do ogrodu, narwaÅ szybko roszpunki i zaniósŠżonie. Kobieta przyrzÄ
dziÅa sobie z niej saÅatkÄ i zjadÅa jÄ
natychmiast, ale pragnienie jej wzmogÅo siÄ przez to jeszcze bardziej i nazajutrz znowu poczÄÅa prosiÄ mÄża, aby jej przyniósÅ roszpunki. Gdy zmierzch zapadÅ, mÄ
ż zakradÅ siÄ do ogrodu, ale skoro tylko przekroczyÅ mur, ujrzaÅ z przerażeniem, że stoi przed nim czarownica.
â Jak ÅmiaÅeÅ â zawoÅaÅa gniewnie â wtargnÄ
Ä do mego ogrodu i jak zÅodziej kraÅÄ mi roszpunkÄ? Nie ujdzie ci to bezkarnie!
â Ach â odparÅ nieszczÄsny czÅowiek â zmiÅuj siÄ nade mnÄ
, byÅem do tego zmuszony: żona moja ujrzaÅa twÄ
roszpunkÄ przez okno i poczuÅa, że umrze, jeÅli jej nie skosztuje.
Czarownica wysÅuchaÅa go życzliwie, a wreszcie rzekÅa Åagodniejszym tonem:
â JeÅli jest tak, jak mówisz, pozwolÄ ci wziÄ
Ä roszpunki, ile zechcesz, ale pod jednym warunkiem: oddasz mi dzieciÄ, które powije twoja żona. BÄdzie mu u mnie dobrze, zatroszczÄ siÄ o nie jak matka rodzona.
NieszczÄsny czÅowiek w trwodze przyrzekÅ jej wszystko, a gdy dzieciÄ przyszÅo na Åwiat, czarownica zjawiÅa siÄ natychmiast, daÅa dzieweczce imiÄ Roszpunka i zabraÅa jÄ
z sobÄ
.
Roszpunka wyrosÅa i byÅa najpiÄkniejszym dzieckiem pod sÅoÅcem. Kiedy miaÅa dwanaÅcie lat, czarownica zamknÄÅa jÄ
w wysokiej wieży znajdujÄ
cej siÄ w gÅÄbi lasu. Do wieży tej nie byÅo ani drzwi, ani schodów, miaÅa ona tylko maleÅkie okienko. Kiedy czarownica chciaÅa siÄ dostaÄ do dziewczynki, stawaÅa pod wieżÄ
i woÅaÅa:
Roszpunko, dziewczÄ moje,
SpuÅÄże mi wÅosy swoje!
Roszpunka miaÅa dÅugie, dÅugie wÅosy, piÄkne, jak ze zÅota tkane. Na gÅos czarownicy splataÅa warkocze, przywiÄ
zywaÅa je do ramy okiennej i spuszczaÅa dwadzieÅcia Åokci w dóÅ, a czarownica wspinaÅa siÄ po nich jak po sznurze. Po kilku latach zdarzyÅo siÄ, że syn króla przejeżdżaÅ przez ten las i zbliżyÅ siÄ do wieży. Wtem usÅyszaÅ cudowny Åpiew, przystanÄ
Å wiÄc i poczÄ
Å nadsÅuchiwaÄ. ByÅa to Roszpunka, która umilaÅa sobie Åpiewem chwile samotnoÅci. Królewicz chciaÅ siÄ do niej dostaÄ, ale nie mógÅ znaleÅºÄ drzwi do wieży. RuszyÅ wiÄc do domu, ale Åpiew sÅyszany w lesie tak go oczarowaÅ, że odtÄ
d co dzieÅ chodziÅ do lasu sÅuchaÄ piÄknego gÅosu. Gdy tak pewnego razu staÅ za drzewem, ujrzaÅ czarownicÄ, która zbliżyÅa siÄ do wieży i zawoÅaÅa:
Roszpunko, dziewczÄ moje,
SpuÅÄże mi wÅosy swoje!
Roszpunka zaÅ spuÅciÅa wÅosy i czarownica wspiÄÅa siÄ po nich do okienka.
âJeÅli po tej drabinie wchodzi siÄ do wieży â pomyÅlaÅ królewicz â muszÄ i ja tego spróbowaÄ!â
Nazajutrz, gdy zmierzch zapadÅ, stanÄ
Å królewicz przed wieżÄ
i zawoÅaÅ:
Roszpunko, dziewczÄ moje,
SpuÅÄże mi wÅosy swoje!
Wnet opadÅy wÅosy i królewicz wszedÅ po nich do wieży.
PoczÄ
tkowo Roszpunka przeraziÅa siÄ bardzo, gdy ujrzaÅa obcego mÄżczyznÄ, ale królewicz przemówiÅ do niej życzliwie, wyznajÄ
c, iż Åpiew jej tak wzruszyÅ jego serce, że nie mógÅ znaleÅºÄ chwili spokoju. Na te sÅowa Roszpunka uspokoiÅa siÄ, a gdy królewicz zapytaÅ, czy chce go wziÄ
Ä za mÄża, pomyÅlaÅa:
âU tego piÄknego mÅodzieÅca lepiej by mi byÅo niż u starej czarownicyâ.
ZgodziÅa siÄ wiÄc na proÅbÄ królewicza i zÅożyÅa swojÄ
rÄ
czkÄ w jego dÅoni, ale rzekÅa:
â ChÄtnie poszÅabym z tobÄ
, ale nie wiem, jak siÄ wydostaÄ z wieży. Gdy przyjdziesz do mnie nastÄpnym razem, przynieÅ z sobÄ
zwój nici jedwabnych; uplotÄ z nich drabinkÄ i zejdÄ po niej, a ty weźmiesz mnie na swego konia.
Umówili siÄ, że królewicz bÄdzie do niej przybywaÅ co wieczór, gdyż w dzieÅ przychodziÅa czarownica.
Czarownica dÅugo nie domyÅlaÅa siÄ niczego, ale Roszpunka rzekÅa do niej pewnego razu:
â WytÅumacz mi, babciu, dlaczego ciebie tak trudno jest wciÄ
gnÄ
Ä na górÄ, a mÅody królewicz w mgnieniu oka już jest przy okienku.
â Ach, ty bezbożna dziewczyno! â zawoÅaÅa czarownica. â Co sÅyszÄ? MyÅlaÅam, że udaÅo mi siÄ odgrodziÄ ciÄ od Åwiata, a tyÅ mnie oszukaÅa!
W gniewie chwyciÅa piÄkne warkocze Roszpunki, owinÄÅa je kilkakrotnie dokoÅa lewej rÄki, prawÄ
ujÄÅa nożyce i raz, dwa, trzy, obciÄÅa cudne wÅosy i rzuciÅa je na ziemiÄ. A byÅa tak okrutna, że przeniosÅa RoszpunkÄ do pustelni, gdzie musiaÅa wieÅÄ Å¼ycie peÅne bólu i udrÄki.
Tegoż dnia, gdy zmierzch zapadÅ, przywiÄ
zaÅa czarownica do ramy okiennej obciÄte warkocze, gdy zaÅ królewicz przybyÅ i zawoÅaÅ:
â Roszpunko, dziewczÄ moje,
SpuÅÄże mi wÅosy swoje!
â spuÅciÅa zÅote wÅosy. Królewicz wszedÅ po nich na górÄ, ale zamiast piÄknej Roszpunki ujrzaÅ zÅÄ
czarownicÄ, która zawoÅaÅa szyderczo:
â Aha, przybyÅeÅ po swÄ
ukochanÄ
, ale ptaszek nie Åpiewa już, nie ma go w gniazdku, porwaÅ go kot, który i tobie oczy wydrapie. Nigdy wiÄcej nie ujrzysz Roszpunki.
Królewicz popadÅ w takÄ
rozpacz, że wyskoczyÅ z wieży przez okno. UszedÅ wprawdzie z życiem, ale spadÅ na ciernie, które wykÅuÅy mu oczy. BÅÄ
kaÅ siÄ po lesie, żywiÄ
c siÄ jagodami i korzonkami i pÅaczÄ
c po stracie ukochanej.
Po kilku latach takiego życia przybyÅ pewnego razu do pustelni, w której żyÅa w smutku Roszpunka wraz ze swymi bliźniÄtami, chÅopcem i dziewczynkÄ
, które powiÅa. Królewicz poznaÅ jej gÅos, a gdy siÄ zbliżyÅ do niej i ona go poznaÅa, padÅa mu na szyjÄ i zapÅakaÅa. Dwie jej Åzy zwilżyÅy jego oczy i królewicz odzyskaÅ wzrok.
Teraz powiódÅ królewicz RoszpunkÄ do swego paÅstwa, gdzie przyjÄto ich z radoÅciÄ
i dÅugie jeszcze lata żyli razem szczÄÅliwie.
Wesprzyj bajkowy podcast na
www.Patronite.pl/rodk