Jedną z najpoważniejszych kwestii społecznych, której Korea będzie musiała stawić czoła już niedługo jest szybkie starzenie się społeczeństwa (przewiduje się, że w roku 2030 24% Koreańczyków będzie miało więcej niż 65 lat) – wynik bardzo niskiego przyrostu naturalnego i wydłużającej się średniej długości życia mieszkańców tego kraju. Oprócz fundamentalnego problemu finansowania emerytur punktem zapalnym staje się w tej sytuacji również pomoc rządowa dla tych, którzy wraz z postępem wieku stają się mniej sprawni fizycznie i psychicznie (szacuje się, że 91 % przypadków niepełnosprawności pojawia się w wieku późniejszym na skutek choroby lub wypadku). Obecnie już 38,1% niepełnosprawnych to ludzie ponad 65-letni, a 32,1% to osoby w wieku 50-64 lata.
Sytuacja niepełnosprawnych w Korei nie jest godna pozazdroszczenia. Mocno okrojona opieka socjalna, której zakres bazuje na odgórnej kategoryzacji stopnia upośledzenia, nie pozwala osobom niepełnosprawnym na niezależność. Sektor prywatny również umywa ręce od odpowiedzialności wybierając raczej płacenie umownych kar za nieprzestrzeganie kwot zatrudnienia niepełnosprawnych, niż dostosowywanie środowiska pracy pod specyficzne wymagania tej grupy osób. Dlatego też w Korei większość niepełnosprawnych (86,7%) całkowicie zdanych jest na swoje rodziny.
Niestety zdarza się, że nawet wśród najbliższych osoba niepełnosprawna nie może liczyć na zbyt wiele. Niepełnosprawność w rodzinie traktowana jest często przez Koreańczyków jako powód do wstydu, a nawet ciążące na famili przekleństwo. Do dziś niepełnosprawność tłumaczona jest bowiem przez niektórych jako wynik grzechów popełnianych w poprzednim wcieleniu lub działanie złych duchów. Wszelka ułomność lub odchylenie od tego, co powszechnie przyjęte jest za „normalne”, skrupulatnie jest więc ukrywane, żeby tylko nie zaszkodzić pozostałym członkom rodziny, którzy starają się wspiąć na wyższy szczebel koreańskiego społeczeństwa. W kraju, gdzie fizyczna perfekcja jest celem samym w sobie osoby niepełnosprawne wzbudzają strach, zamiast zrozumienia odnajdują jedynie odrzucenie. Wiele osób wybiera więc dobrowolną izolację, często nawet w specjalnie utworzonych enklawach, czego dobrym przykładem może być wioska Kkotteongnae
Jeszcze kilkanaście lat temu na ulicach Korei niepełnosprawnych praktycznie nie było widać. Dopiero po roku 2000 koreańska administracja rozpoczęła przebudowę infrastruktury oraz inwestycje w usprawnienie komunikacji miejskiej tak, żeby ułatwić osobom niepełnosprawnym poruszanie się. Do tego doszły różnego rodzaju ulgi takie jak na przykład darmowy transport publiczny, kształcenie zawodowe, edukacja, czy kupony na rehabilitację. Rząd dopłaca również niepełnosprawnym do opłat parkingowych, czy autostradowych, rejestracji auta (niepełnosprawni mają prawo do zakupu pojazdów napędzanych LPG), rachunków za elektryczność, a nawet współpracuje z sektorem prywatnym w celu wypracowania zniżek na usuługi internetowe i telefoniczne, a nawet na bilety lotnicze.
Ciągle jednak to nie wystarcza. Żebrzący niepełnosprawni to dosyć częsty widok w koreańskim metrze (szczególnie osoby niedowidzące i niewidome) oraz na bardziej zaludnionych ulicach (osoby pozbawione nóg, które poruszają się na specjalnych „deskorolkach"). Co roku mają miejsce demonstracje niepełnosprawnych, którzy protestują przeciwko biurokratycznej klasyfikacji upośledzeń oraz stygmatyzacji swojej grupy w koreańskim społeczeństwie. Największym problemem wydaje się właśnie to drugie – automatyczne wyjęcie poza nawias pełnowartościowych członków społeczeństwa, wymuszona izolacja, spowodowana zwykłą obojętnością tych, których los nie doświadczył w podobny sposób.