Logo

    holokaust

    Explore " holokaust" with insightful episodes like "Odkrywcy, lekarze, bankierzy - Żydzi w historii Rumunii", "Ulmowie – błogosławieni, którzy “prosili się o kłopoty”?", "Lewackie Pitolenie o marszu Tuska i roszczeniach żydowskich.", "Niemi świadkowie historii. Kobiety i dzieci w Auschwitz-Birkenau" and "Niemi świadkowie historii. Polacy w Auschwitz" from podcasts like ""Wspólne Dziedzictwo Kulturalne Trójmorza", "Siewca Podcast - wychowanie, wiara, edukacja", "Lewackie Pitolenie", "Nowa Europa Wschodnia" and "Nowa Europa Wschodnia"" and more!

    Episodes (11)

    Odkrywcy, lekarze, bankierzy - Żydzi w historii Rumunii

    Odkrywcy, lekarze, bankierzy - Żydzi w historii Rumunii

    Historia Żydów na ziemiach dzisiejszej Rumunii sięga być może nawet II wieku po Chrystusie. Średniowiecze to okres przybycia Sefardyjczyków, a później dołączyli do nich Aszkenazyjczycy. Rumuńscy Żydzi przez wieki walczyli o uznanie, oddając nie raz swoje życie za Rumunię. Spośród nich wyrośli artyści, lekarze, bankierzy, społecznicy, pisarze, a nawet odkrywca i podróżnik Julius Popper. O historii i teraźniejszości rumuńskich Żydów opowiada Carmen Iovițu, dyrektor Muzeum Historii Żydów w Bukareszcie, prowadzonego przez Federację Gmin Żydowskich Rumunii.

    Ulmowie – błogosławieni, którzy “prosili się o kłopoty”?

    Ulmowie – błogosławieni, którzy “prosili się o kłopoty”?
    10 września 2023 r. Kościół katolicki wzbogaci się o nowych błogosławionych. Komu patronować będzie rodzina Ulmów i jakie szczegóły z ich życia są kluczowe dla zrozumienia decyzji o ukrywaniu żydowskich rodzin w czasie II wojny światowej? Rozmawiamy z Marią Szulikowską, siostrą ze Zgromadzenia Sług Jezusa, autorką książki “Wiktoria Ulma. Opowieść o miłości”.

    Lewackie Pitolenie o marszu Tuska i roszczeniach żydowskich.

    Lewackie Pitolenie o marszu Tuska i roszczeniach żydowskich.

    W tym odcinku Tomek dzieli się swoimi przemyśleniami na temat Marszu Tuska i planach opozycji na nadchodzące wybory oraz kolejnej inbie o udział Polaków w holokauście i roszczeniach żydowskich.

    * * *

    Lewackie Pitolenie to nazwa trochę ironiczna - takimi słowami oburzeni prawicowi czytelnicy podsumowywali kiedyś artykuły w prowadzonym przez Maćka i Tomka portalu. Choć jednak serca mamy bardziej po lewej niż po prawej, to załoga podkastu różni się w swoich poglądach, co pozwala nam toczyć dyskusje i spory które - mamy nadzieję - są interesujące również dla naszych słuchaczy.

    Szukajcie nas na Facebooku: https://www.facebook.com/LewackiePitolenie
    Możecie także napisać do nas na adres lewackie.pitolenie.podkast@gmail.com

    Ekipę programu stanowią:

    Magdalena Lasota - fotografka i przedsiębiorca z Wrocławia
    Adam "Beret" Mańczuk - nomad, żeglarz hippis i programista pomieszkujący wszedzie po trochu.
    Tomasz Oryński - niezależny dziennikarz i kierowca ciężarówki mieszkający w Helsinkach
    Maciej Przybycień - dawniej redaktor prasy polonijnej a dziś barman i programista żyjący w Edynburgu
    Dariusz Wójcicki - project manager z branży IT mieszkający w Warszawie

    W pierwszym okresie działania podkastu współpracowała z nami także Martyna Sokołowska, dziennikarka z Sanoka.


    Niemi świadkowie historii. Kobiety i dzieci w Auschwitz-Birkenau

    Niemi świadkowie historii. Kobiety i dzieci w Auschwitz-Birkenau

    Z pierwszym transportem kobiet do Auschwitz w marcu 1942 roku trafiło 999 niemieckich więźniarek z Ravensbrück, które miały zorganizować obóz kobiecy. Tego samego dnia przywieziono identyczną liczbę młodych Żydówek ze Słowacji. Początkowo władze obozowe wydawały się nie wiedzieć, co zrobić z tak dużą liczbą kobiet. Trudno było im wszystkim znaleźć odpowiednie zajęcia. Dopiero latem większość spośród już wtedy 17 tysięcy więźniarek przeniesiono do tzw. Frauen-Lager (niem. obozu kobiecego) w Birkenau, gdzie zatrudniono je przy pracach budowlanych i rolnych. Kobiety wykształcone, zwłaszcza znające języki obce, zatrudniano w administracji, a personel medyczny trafiał do obozowych szpitali.

    – Kobiety, które osadzano w obozie, bardzo szybko ulegały zmianom fizycznym – mówi Teresa Wątor-Cichy z Muzeum Auschwitz-Birkenau. – Już przy rejestracji w obozie większość miała goloną głowę. Traciły coś, co jest elementem piękna, troski, rozpoznania dla kobiety. Więźniarki mówiły, że stały w grupie jako koleżanki, które znały się od wielu lat i nagle nie mogły siebie nawzajem rozpoznać. Praca w obozie ponad siły i minimalne ilości wyżywienia powodowały, że traciły wagę. Brak urządzeń sanitarnych, więc i możliwości mycia się, powodował, że ich skóra stawała się szara i szorstka. Kolejnym elementem, który bardzo niepokoił więźniarki, były zmiany związane z fizjologią: zatrzymanie się menstruacji, właśnie z powodu utraty wagi, z powodu strachu, traumatycznych przeżyć, przez które przechodziły i których były świadkami – dodaje.

    W zbiorach Muzeum znajduje się kilkanaście portretów więźniarek narysowanych przez Zofię Stępień-Bator. Kobiety wyglądają pięknie, mają długie włosy i są elegancko ubrane. Agnieszka Sieradzka podkreśla, że w ten sposób upokorzone, pozbawione tożsamości i schorowane więźniarki odzyskiwały nie tylko piękno, ale też godność i człowieczeństwo.

    Podcast powstał w ramach projektu Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego sfinansowanego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP. Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2022”.  Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

    Niemi świadkowie historii. Polacy w Auschwitz

    Niemi świadkowie historii. Polacy w Auschwitz

    Mała książeczka z dedykacją „Synu pamiętaj, że w życiu najważniejsza jest odwaga”, przechowywana w Muzeum, pozwala opowiedzieć historię Bernarda Świerczyny, polskiego więźnia Auschwitz i członka obozowego ruchu oporu. Więźniowie zatrudnieni w biurach znaleźli książki z bajkami, które najprawdopodobniej należały do zamordowanych dzieci żydowskich. Ilustracje i teksty były kopiowane i nielegalnie wysyłane do domów dla podtrzymania relacji z bliskimi czy pozostawienia po sobie wspomnienia. Jedną z takich książeczek, opowiadającą historię zajączka, któremu wilk zabrał dom, ale go odzyskał dzięki pomocy innych zwierząt, wykonał Bernard Świerczyna dla swojego syna Felicjana.

    Ukrytą w niemieckim słowniku książeczkę matce chłopca wręczył bez słowa anonimowy SS-man już po śmierci Świerczyny powieszonego w ostatniej egzekucji wykonanej na terenie obozu 30 grudnia 1944 roku. Po nieudanej ucieczce z Auschwitz wraz z kilkoma innymi więźniami został on złapany i po śledztwie stracony.

    Do Auschwitz trafiło ponad 140 tysięcy Polaków, którzy zostali w obozie zarejestrowani, z czego połowa tu zginęła. Setkiewicz zaznacza, że to znaczenie większa śmiertelność niż wśród więźniów innych niemieckich obozów koncentracyjnych, co prawdopodobnie wynikało już ze sposobu zaprojektowania Auschwitz, gdzie po raz pierwszy uruchomiono stacjonarne krematorium. Trzeba jednak zauważyć, że w 1943 roku warunki więźniów aryjskich, w tym Polaków, poprawiły się, gdy martwiąc się o siłę roboczą, Niemcy pozwolili na przysyłanie do obozu paczek żywnościowych. Żydzi z tego przywileju korzystać nie mogli.

    – Z relacji więźniów wiemy również, że było znacznie więcej motywów, powodów czy sposobów, dzięki którym można było przetrwać, będąc Polakiem w obozie – mówi Piotr Setkiewicz. – Na przykład mocna psychika. Mogła to też być pomoc kolegów albo udział w ruchu oporu. Niemniej najczęściej o przeżyciu w Auschwitz decydował przypadek. Nawet więzień polski w dobrym komandzie mógł w każdym momencie zachorować na tyfus, który był chorobą bardzo powszechną w obozie. Wtedy mógł albo umrzeć, albo zostać zamordowany przez SS.

    Pomimo terroru i strasznych warunków w Auschwitz istniało także kilka grup ruchu oporu, choć stosunkowo niewielu więźniów o nim wiedziało. Mogli jedynie obserwować jego efekty, takie jak zniknięcie szczególnie okrutnego kapo czy ucieczka współwięźniów. Najważniejszą organizacją tego rodzaju była konspiracja wojskowa skupiona wokół rotmistrza Witolda Pileckiego, do której należeli uwięzieni oficerowie. Należy także pamiętać o lewicowym podziemiu, na czele którego stał Józef Cyrankiewicz, znany przedwojenny działacz PPS. Jednym z najważniejszych osiągnięć konspiratorów było gromadzenie i przekazywanie poza obóz informacji i danych na temat tego, co działo się wewnątrz. Dane liczbowe na temat przyjeżdżających transportów, rejestrowanych czy umierających więźniów lub produkcji były przemycane poza obóz i dzięki siatkom konspiratorów i pracy kurierów trafiały do rządu polskiego w Londynie. Działania te wiązały się z wielkim ryzykiem, a odkryci członkowie podziemia poddawani byli okrutnym śledztwom, torturom, a następnie mordowani, tak jak Bernard Świerczyna.

    Podcast powstał w ramach projektu Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego sfinansowanego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP. Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2022”.  Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

    Niemi świadkowie historii. Sprawcy zbrodni

    Niemi świadkowie historii. Sprawcy zbrodni

    Przez duże okna na wieży znajdującej się nad bramą wjazdową widać niemal cały obóz Birkenau. Obecnie to rzędy baraków i ceglane kominy pozostałe po drewnianych konstrukcjach rozebranych już po wojnie. Zarówno stąd, jak i z niskich wież strażnicy SS mogli dokładnie widzieć niemal wszystko, co się działo na rampie. Z kolei wieże w pobliżu krematoriów dawały dobry widok na więźniów wysłanych na śmierć w komorach gazowych, którzy schodzili po schodach do miejsca kaźni. Piotr Setkiewicz podkreśla, że SS-mani w Birkenau musieli wiedzieć, w jakiego rodzaju miejscu pełnią służbę.

    W styczniu 1945 roku załoga obozu liczyła ponad 4 tysięcy ludzi, a przez cały okres jego funkcjonowania przewinęło się przez to miejsce ok. 8 tysięcy strażników, z których ok. 7 tysięcy wojnę przeżyło. Tylko nieliczni zginęli w lub zmarli z chorób. Więcej straciło życie po przeniesieniu na front wschodni. Wszyscy strażnicy byli Niemcami lub Volksdeutschami. Jedynym wyjątkiem była kompania Ukraińców sprowadzonych tutaj w 1943 roku, jednakże ci szybko się zbuntowali i po trzech miesiącach zostali odesłani z obozu.

    SS-mani oddelegowaniu do Auschwitz mogli się uważać za szczęściarzy pełniących spokojną, bezpieczną służbę. Stosunkowo niewielu, bo może 300 czy 400 z nich, bezpośrednio zabijało więźniów. Zespół „dezynfekatorów” przeszkolonych w posługiwaniu się trującym gazem Cyklon B, uwalniającym się z granulatu wsypywanego z puszek przez otwory w dachu komór gazowych, składał się z kilkunastu do dwudziestu paru osób.

    – Ci SS-mani, którzy pełnili służbę w batalionie wartowniczym, czyli mniej więcej 80% całej załogi Auschwitz, nawet jeśli nikogo nie zastrzelili, to poprzez fakt, że nie dopuszczali do ucieczek, też ostatecznie przyczyniali się do masowej śmierci więźniów – zaznacza Piotr Setkiewicz.

    Z dokumentów i korespondencji wynika, że wśród SS-manów panowała plaga pijaństwa, z którym dowódcy starali się walczyć, zagospodarowując czas wolny żołnierzy. W obozie organizowano imprezy sportowe i kulturalne. Załoga miała nawet swój kurort. Warunki były bardzo dobre i w przypadku niższych rangą SS-manów przypominały życie w koszarach w czasach pokoju. Z kolei oficerowie mogli liczyć na wygodne kwatery, czasem całe wille z ogródkiem i służbą. Niektórzy próbowali się też nielegalnie wzbogacić, kradnąc pieniądze i kosztowności odebrane więźniom, które formalnie należały do Rzeszy. Toczyły się w tej sprawie dochodzenia i wydano nawet kilka wyroków.

    Po wojnie część członków załogi Auschwitz-Birkenau odpowiedziała za zbrodnie. Do końca lat 40. Alianci nie mieli problemów z wydawaniem i wykonywaniem wyroków śmierci na tych ludziach. Około 700 z nich poddano ekstradycji do Polski, gdzie większość stanęła przed sądem w rozprawach grupowych. Z uwagi na ograniczony kontakt między strażnikami a więźniami świadkom trudno było ich wskazać. Stąd skazywano ich na rok do dwóch więzienia „za przynależność do kryminalnej organizacji, załogi obozu koncentracyjnego”. Większość po odsiedzeniu wyroków wyjechała do Republiki Federalnej Niemiec.

    Podcast powstał w ramach projektu Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego sfinansowanego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP. Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2022”.  Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

    Niemi świadkowie historii. Dwie funkcje Auschwitz-Birkenau

    Niemi świadkowie historii. Dwie funkcje Auschwitz-Birkenau

    – Birkenau był wielkim obozem i właściwie od początku jego planowania miano zamiar zbudowania tutaj osobnej bocznicy kolejowej, którą ze starej rampy żydowskiej miano kierować wagony wprost do wnętrza obozu – mówi Piotr Setkiewicz. – Natomiast do jesieni 1943 roku żadnych prac w tej mierze nie podejmowano ze względu na trudności materiałowe. Ostatecznie rampa ta została ukończona w maju 1944 roku – dodaje, zaznaczając, że szyny, z których ułożono tory łączące obie rampy zostały sprowadzone ze Związku Radzieckiego przez jedną z firm niemieckich, która korzystała z niewolniczej siły roboczej. 

    Ukończenie nowej rampy zbiegło się z tzw. Akcją Węgierską, czyli deportacją ponad 400 tysięcy żydów z Węgier do Auschwitz. Zdaniem historyka usprawniło to proces zarówno selekcji, jak i kierowania wybranych do znajdujących się znacznie bliżej komór gazowych. Z rampy można było też trafić wprost do baraku mieszkalnego, czy to w obozie kobiecym, czy w męskim, położonym w odległości 100–200 metrów.

    – W różnych publikacjach mówi się o tym, że obóz Birkenau był obozem zagłady, natomiast Auschwitz jedynie obozem pracy – zaznacza Piotr Setkiewicz. – Nie jest to prawda, ponieważ los więźniów był taki sam. Jeżeli była potrzeba, to przenoszono więźniów z Birkenau do Auschwitz i odwrotnie. Więźniowie obu obozów otrzymywali takie same pasiaki, numery z tych samych serii numerowych, tatuowane na przedramionach itd. Również zagęszczenie więźniów w różnych pomieszczeniach w Auschwitz i w Birkenau było zbliżone. Kiedy w pojedynczym baraku w obozie macierzystym w Auschwitz mieściło się mniej więcej 500-600 więźniów, to w Birkenau na podobnej powierzchni około 400. Główną różnicę stanowiło to, że krematorium i komory gazowe w Auschwitz zakończyły działanie na przełomie 1942 i 1943 roku, a w Birkenau były czynne praktycznie aż do końca działania obozu – dodaje. 

    Jacek Lachendro podkreśla, że kompleks obozowy był znacznie większy niż samo Auschwitz-Birkenau, a w całym okresie funkcjonowania obozu utworzonych blisko 50 podobozów rozmieszczonych w różnych miejscach. Niektóre w najbliższej okolicy obozu macierzystego, a inne przy fabrykach, kopalniach, hutach na terenie Małopolski Zachodniej i Górnego Śląska. Większość więźniów w tych podobozach w 1943 i 1944 roku stanowili Żydzi kierowani do wykonywania ciężkich prac, choć były miejsca wyjątkowe, takie jak podobóz Bobrek, gdzie wykonywano różnego rodzaju drobne podzespoły dla firmy Siemens i z tego powodu zatrudniano tam fachowców od mechaniki precyzyjnej, tokarzy i frezerów. Tam warunki pracy były wyjątkowo dobre. Z kolei w kopalniach były koszmarne i wielu skierowanych tam więźniów żydowskich, nieprzyzwyczajonych do ciężkiej pracy fizycznej w tak trudnych warunkach pod ziemią, traciło życie, także w wyniku samobójstwa. 

     

    Podcast powstał w ramach projektu Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego sfinansowanego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP. Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2022”.  Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

    Niemi świadkowie historii. Wagony na Judenrampe

    Niemi świadkowie historii. Wagony na Judenrampe

    Jesteśmy na terenie tzw. starej rampy żydowskiej, Judenrampe, w miejscu narysowanym przez nieznanego autora, który zapewne rozumiał wagę dokumentu tworzonego z narażeniem życia i dlatego ukrył go w butelce w fundamencie jednego z baraków. Dwa stare wagony towarowe stoją na odrestaurowanych torach między terenem stacji kolejowej Oświęcim a współczesnymi domami wsi Brzezinka, która została wysiedlona w 1941 r., a materiały z rozebranych zabudowań posłużyły do budowy obozu Birekenau.

    -To miejsce z pewnością wygląda teraz nieco inaczej, chociażby dlatego, że poddane zostało pewnym zabiegom konserwatorskim – mówi Piotr Setkiewicz, kierownik centrum badań państwowego muzeum Auschwitz Birkenau. - Również te wagony, które znajdują się dzisiaj na torowisku, są nieautentyczne w tym sensie, iż nie ma wcale pewności, iż byłyby one używane do przewozu deportowanych do obozu Auschwitz. Natomiast to są wagony z epoki - dodaje. 

    Stara rampie żydowskiej znajduje się mniej więcej w połowie drogi pomiędzy obozami Auschwitz i Birkenau, i to właśnie tu, od 1942 roku, Niemcy zaczęli przywozić wielkie transporty żydów skazanych na zagładę. Tutaj też odbywały się selekcje, podczas których skinienie palca lekarza SS oznaczało życie lub śmierć. Z zachowanych dokumentów wynika, że 75-80% deportowanych tutaj Żydów z całej Europy ładowano na ciężarówki i przewożono do komór gazowych, gdzie byli mordowani.

    - Podczas selekcji lekarze SS kierowali się przede wszystkim przydatnością do pracy w obozie – podkreśla Jacek Lahendro, historyk z muzeum Auschwitz-Birkenau podkreślając dwojaką funkcję Auschwitz-Birkenau, obozu śmierci i obozu pracy. - W pierwszym rzędzie szansę na przeżycie, na skierowanie do obozu mieli szansę ludzie wyglądający młodo, młodzi i tacy, którzy wyglądali na nadających się do pracy. Automatycznie kierowano na śmierć dzieci, kobiety z małymi dziećmi i osoby w podeszłym wieku. Przy tym były okresy w czasie funkcjonowania obozu, kiedy zapotrzebowanie na siłę roboczą było mniejsze, w związku z tym również tych, którzy potencjalnie nadawali się do pracy kierowano do komór gazowych.

    Pierwsze, prowizoryczne komory gazowe nazywane były czerwonym i białym domkiem od koloru ścian budynków, z których Niemcy wysiedlili mieszkańców, a struktury przystosowali na potrzeby zagłady. Obecnie tych budynków już nie ma, o miejscach kaźni przypominają na obrzeżach obozu Birkenau przypominają proste, wielojęzyczne tablice. Ogółem do Auschwitz deportowano około 1 100 000 Żydów, z których ledwie 200 000 uznano za zdolnych do pracy i zarejestrowano w obozie. Pozostałych zamordowano w komorach gazowych. komór gazowych bądź ze starej rampy, bądź z nowej, znajdującej się na terenie obozu Birkenau, za słynną bramą z cegły. Z Judenrampe do nowej rampy prowadzi specjalna bocznica zbudowana w 1944 r. Piotr Setkiewicz zaznacza, że dowództwo obozu miało problemy ze zdobyciem szyn i dopiero jedna z firm, która korzystała z niewolniczej siły roboczej, sprowadziła tory ukradzione przez Niemców z kupowanego terytorium Związku Radzieckiego.

     

    Podcast powstał w ramach projektu Kolegium Europy Wschodniej im. Jana Nowaka-Jeziorańskiego sfinansowanego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP. Zadanie publiczne finansowane przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych RP w konkursie „Dyplomacja publiczna 2022”.  Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

    Lewackie Pitolenie o Żydach (Gość: Mirosław Grzybowski)

    Lewackie Pitolenie o Żydach (Gość: Mirosław Grzybowski)

    W tym odcinku naszym gościem ponownie jest Mirosław Grzybowski. Rozmawiamy o tym, jak daleko sięga wspólna historia Polaków i Żydów, jak zmieniały się stosunki między tymi dwoma narodami przez stulecia, czy Polacy to faktycznie antysemici i o tym, jak ważni są Żydzi dla historii i kultury naszego narodu. 

    W tekście wspomniano o: 

    - żydowskich szmoncesach w kabarecie Dudek: https://youtu.be/JGVOtZjtY-s

    - Jazz Bandzie Młynarski-Masecki grającym przedwojenny hit żydowskiego poety Ludwika Szmaragda i kompozytorki Fanny Gordon: https://youtu.be/khdF9eURnVs

    - felietonie Tomka w temacie żydowskich roszczeń majątkowych: https://orynski.eu/placcie-za-to-ze-nie-jest-tak-jak-mogloby-byc/

    * * *

    Lewackie Pitolenie to nazwa trochę ironiczna - takimi słowami oburzeni prawicowi czytelnicy podsumowywali kiedyś artykuły w prowadzonym przez Maćka i Tomka portalu. Choć jednak serca mamy bardziej po lewej niż po prawej, to załoga podkastu różni się w swoich poglądach, co pozwala nam toczyć dyskusje i spory które - mamy nadzieję - są interesujące również dla naszych słuchaczy.

    Szukajcie nas na Facebooku: https://www.facebook.com/LewackiePitolenie
    Możecie także napisać do nas na adres lewackie.pitolenie.podkast@gmail.com

    Ekipę programu stanowią:

    Magdalena Lasota - fotografka i przedsiębiorca z Wrocławia
    Adam "Beret" Mańczuk - nomad, żeglarz hippis i programista pomieszkujący wszedzie po trochu.
    Tomasz Oryński - niezależny dziennikarz i kierowca ciężarówki mieszkający w Helsinkach
    Maciej Przybycień - dawniej redaktor prasy polonijnej a dziś barman i programista żyjący w Edynburgu
    Dariusz Wójcicki - project manager z branży IT mieszkający w Warszawie

    W pierwszym okresie działania podkastu współpracowała z nami także Martyna Sokołowska, dziennikarka z Sanoka.


    Babi Jar - Wojna o pamięć

    Babi Jar - Wojna o pamięć

    Na placu między wysokimi drzewami w kijowskim parku stoi, wysoka na półtora metra, menora wykonana z czarnego żelaza. U jej podnóża, na dwóch kamiennych tablicach zapisano jedno zdanie, po hebrajsku i ukraińsku „Głos krwi brata twego woła do mnie z ziemi". Wokół z głośników rozbrzmiewają hebrajskie lamenty. 

    Niedaleko, na skarpie, stoi niewielka drewniana synagoga o nietypowej, na wpół otwartej konstrukcji. Jej sufit pokazuje symboliczne, rozgwieżdżone niebo nad Kijowem 29 września 1941 r. Wtedy, w najświętszy dzień judaizmu, Jom Kipur, Niemcy rozpoczęli masowe rozstrzeliwania Żydów w Babim Jarze. W ciągu dwóch dni zamordowano tutaj 33 771 osób.

    Babi Jar jest symbolem Holokaustu w Ukrainie. Chociaż od masakry minęło osiemdziesiąt lat, wciąż toczy się walka o to, jak upamiętnić zbrodnię, a co za tym idzie, odpowiedzieć na pytania o sposób upamiętniania historii w kraju, który nadal walczy o swoją przyszłość. Pamięć o Babim Jarze zawsze była tu problematyczna, a teraz pobrzmiewają w niej nawet echa trwającej wojny z Rosją.

    Współczesny park nie przypomina piaszczystego parowu sprzed osiemdziesięciu lat, w którym w czasie wojny Niemcy zamordowali prawie 100 tys. ludzi, w większości Żydów, choć także sowieckich jeńców wojennych i partyzantów, ludzi chorych psychicznych, zwykłych, aresztowanych Kijowian i ukraińskich nacjonalistów. Po wojnie milicja nie pozwalała upamiętniać tutaj ofiar, a do wąwozu odprowadzano szlam z pobliskiej cegielni. W 1961 r. doszło do katastrofy i błoto wymieszane z ludzkimi kośćmi zalało okolicę grzebiąc setki ludzi. 

    Jar zasypano, a władze komunistyczne postawiły monument, który nawet nie wspominał o Żydach. Teraz znajduje się tu park i wiele różnych instalacji i pomników poświęconych ofiarom. O utworzenie nowoczesnego, godnego miejsca pamięci konkurują dwie instytucje. Jedna, wspierana przez oligarchów, krytykowana jest za wpisywanie się w rosyjską politykę historyczną i plany stworzenia "Disneylandem Holocaustu”. Jej twórcy stanowczo te oskarżenia odrzucają podkreślając potrzebę przemawiania do odwiedzających w sposób współczesny. Historycy, intelektualiści i aktywiści, którzy nie podzielają tej multimedialnej, „produktowej” wizji pamięci cierpią jednak na brak środków na realizację własnych pomysłów. 

    - Dla mnie bardzo ważne jest to by powstała ukraińska polityka pamięci, nie rosyjska, nie amerykańska, czy nawet polska – mówi Josyf Zisels, przewodniczący związku gmin i organizacji żydowskich w Ukrainie. - Powinna być to ukraińska polityka pamięci, która wyrosła z ukraińskiej kultury pamięci. Oznacza to wypracowany przez naród ukraiński punkt widzenia na obecność Żydów w ich kraju, na II wojnę światową, na Holocaust i na Babi Jar.

    To jednak wymaga jedności, której w Ukrainie nie ma, a nawet poglądy na upamiętnianie Holokaustu są powodem podejrzeń o udział w rosyjskiej wojnie hybrydowej. Bez wątpienia pamięć o przeszłości jest niezwykle istotna dla umacniania młodego państwa, a tragedia Babiego Jaru stała się jednym z symbolicznych pól bitewnych, na których trwa walka o tożsamość narodową Ukraińców.

    Podcast został zrealizowany przez Jerzego Sobottę i Aleksandra Ralikota dla Bayerischer Rundfunk. Adaptacja na język polski - Free Range Productions.

    Logo

    © 2024 Podcastworld. All rights reserved

    Stay up to date

    For any inquiries, please email us at hello@podcastworld.io