W Korei posiadanie zwierząt, szczególnie malutkich psów, stało się w pewnym momencie bardzo popularne. Moda, jak to moda, potrafi być jednak bezwzlgędna i tak jak modelki muszą czasem chodzić w niestworzonych ubraniach i butach na makabrycznie wysokim obcasie tak i zwierzęta w Korei przejść musiały fazę koloryzacji sierści, wymyślnych fryzur, ubranek Supermana, a nawet malowania pazurków. Szczególnie pieski stały się nie tylko obiektem, na którym testowano swój modowy gust, ale również ważnym akcesorium w markowej torebce znudzonych koreańskich dam.
W Korei psy również się jada, mimo że sprzedaż mięsa z psa jest tutaj zabroniona. Psina serwowana jest w specjalnych restauracjach, najczęściej w formie zupy zwanej bosintang i w smaku bardzo przypomina wołowinę. Trzeba jednak pamiętać, że to nie jest codzienny posiłek Koreańczyka, a rzadki specjał, na który chodzi się szczególnie w okresie upałów (Koreańczycy wierzą, że mięso z psa ogranicza aktywność gruczołów potowych). Do tego nie każdy Koreańczyk jest w stanie psinę skonsumować – istnieją Koreańczycy, którzy mięsa psa nigdy nawet nie tknęli.
Zwolennicy jedzenia psów twierdzą, że to koreańska tradcyja i nie ma w tym nic bardziej gorszącego od jedzenia wieprzowiny, czy wołowiny. Tym bardziej, że do uboju przeznaczane są specjalnej rasy psy hodowlane. Rzeczywistość wygląda jednak mniej różowo, bo rynek ten ciągle pozostaje w Korei prawnie nieuregulowany. Szczególnie chodzi tutaj o traktowanie zwierząt – kontrowersyjny sposób uboju przez powieszenie (często na oczach innych czworonogów), jak i hodowli w ciasnych klatkach, wśród zwłok innych psów itp. Niekiedy w wiadomościach pokazywane są naloty na tego rodzaju farmy i aż serce staje w gardle na widok panujących tam warunków.
Psy to oczywiście nie jedyni towarzysze człowieka. W Korei jednak wiele osób obawia się kotów, szczególnie ich wąskich jak u węża oczu, syku i możliwości zadrapania ostrymi pazurami. Koreańczycy uwielbiajacy koty i ich niezależny charakter są zdecydowanie w mniejszości. Obok psów i kotów Koreańczycy, jak wiele ludzi na świecie, hodują rybki, chomiki, jaszczurki itp.
Stosunku Koreańczyków do zwierząt nie można przyrównywać do tego, jak ludzie na Zachodzie potrafią rozumieć więź między człowiekiem i swoim podopiecznym. Wystarczy zdać sobię sprawę, że w Korei nawet ludzie mają rygorystycznie przypisany szczebelek w hierarchii społecznej, od którego zależy sposób ich traktowania. Stąd zwierzę to przede wszystkim pokarm, a dopiero potem towarzysz życia, choć zawsze taki, który musi być absolutnie podległy widzimisię swojego właściciela. A zdarza się, że to „widzimisię” pozbawione jest wszelkiej wrażliwości...