On this page
uchodźcy
Explore " uchodźcy" with insightful episodes like "Czy Niemcy zamkną granicę z Polską?", "#116 Realia Medyka Pola Walki Na Linii Frontu w Ukrainie, Ewakuacje Rannych - ft. Damian Duda", "Prawne aspekty rosyjskiej agresji na Ukrainę - prof. P. Wiliński, A. Dąbrowska, prof. A. Bodnar", "Doskonalenie procesów integracji w wielonarodowym środowisku pracy - Anna, Ścibior-Butrym, dr Agnieszka Golińska" and "Polska pomoc dla wewnętrznych uchodźców w Ukrainie" from podcasts like ""COSMO po polsku", "Przemek Górczyk Podcast", "Strefa Prawa Uniwersytetu SWPS", "Strefa Zarządzania Uniwersytetu SWPS" and "Polska pomoc - Polish Aid"" and more!
Episodes (20)
#116 Realia Medyka Pola Walki Na Linii Frontu w Ukrainie, Ewakuacje Rannych - ft. Damian Duda
🎬 🗣️ Oglądaj i komentuj na YouTube: https://youtu.be/TtMLK2cWQ2U
Damian Duda od dziewięciu lat jest ratownikiem w Ukrainie i jak mówi, z czasem stało to się jego "prywatną krucjatą". Teraz, jako szef ochotniczego zespołu medyków pola walki "W Międzyczasie", ratuje żołnierzy walczących na froncie.
Linki:
FACEBOOK: https://www.facebook.com/wmiedzyczasy
INSTAGRAM: https://www.instagram.com/damian.duda.5205/?hl=en
TWITTER: https://twitter.com/DamianDuda17
💰Możesz wesprzeć fundację Damiana wpłatą:
👉 subkonto w Fundacji Liga Proobronna BNP Paribas 35 2030 0045 1110 0000 0410 7910
Wsparcie medyków na froncie
👉wpłata w serwisie pomagam: https://pomagam.pl/dfa8df
👉Aby wspomóc 1,5% w zeznaniu podatkowym PIT trzeba wpisywać w kolumnach:
Numer KRS: 0000320750
Cel szczegółowy 1,5%: Grupa w międzyczasie
Prawne aspekty rosyjskiej agresji na Ukrainę - prof. P. Wiliński, A. Dąbrowska, prof. A. Bodnar
Doskonalenie procesów integracji w wielonarodowym środowisku pracy - Anna, Ścibior-Butrym, dr Agnieszka Golińska
Polska pomoc dla wewnętrznych uchodźców w Ukrainie
Ministerstwo Spraw Zagranicznych sfinansowało 8 projektów wsparcia dla uchodźców z Ukrainy w Polsce oraz dla uchodźców wewnętrznych, którzy pozostali w ojczyźnie. Wartość tych projektów wyniosła 11 659 257 zł. Polska dokonuje też licznych wpłat na rzecz Ukrainy do organizacji wielostronnych świadczących wyspecjalizowaną pomoc, w tym m. in. na rzecz Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK), UNICEF, Biura ONZ ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (UN OCHA).
Polacy i Ukraińcy znacznie się różnią. Integracja wymaga pracy
Bartosz Rydliński: W ciągu trzech tygodni od rozpoczęcia agresji Rosji na Ukrainę do Polski przybyły 2 miliony uchodźców. Oczywiście wiele z nich wyjedzie dalej do państw Europy Zachodniej, ale po 2014 roku każdy z nas widział coraz więcej ukraińskich pracowników na ulicach polskich miast. Ty sama mieszkasz w Polsce od 14 lat i chciałbym się ciebie zapytać, na ile Polacy i Ukraińcy są do siebie podobni?
Olena Babakowa: Zdecydowanie są do siebie bardziej podobni niż Ukraińcy i muzułmanie albo Ukraińcy i Hindusi. Aczkolwiek jeśli spojrzysz na robione co kilka lat badania według metodyki Kinglaharta, czyli badania wartości, jakie są ważne dla mieszkańców różnych państw, to zobaczysz, że miejsce, które Polska i Ukraina zajmują na tym diagramie, to wcale nie są najbliżej siebie. Ten diagram pokazuje, że Polacy mają więcej wspólnego z Portugalczykami niż z Ukraińcami czy Czechami. Natomiast Ukraińcy mają więcej wspólnego chociażby z mieszkańcami Bałkanów zachodnich.
Bartosz Rydliński: Mówimy tu o pomiarach przed wojną?
Olena Babakowa: Mówimy o pomiarach przed wojną, natomiast wiemy, że wartości związane z nastawieniem do życia, sekularnością czy religijnością, te rzeczy nie zmieniają się z dnia na dzień czy z miesiąca na miesiąc. Poza pewną wspólnotą dziejów, poza intensywnością kontaktów międzyludzkich, to drugie jest bardzo ważne, moim zdaniem, o wiele ważniejsze niż wspólnota dziejów. Są jeszcze różne warunki społeczno-gospodarcze. Tu życie każdego Polaka czy każdego Ukraińca po roku 1995 wyglądały jednak bardzo różnie. Życie przeciętnego Polaka jednak było bardziej dostatnie niż przeciętnego Ukraińca. Ja wiem, że ci, którzy wyjechali do Irlandii w 2004, niekoniecznie się zgodzą, ale należy tu wziąć taką średnią temperaturę w szpitalu. Natomiast życie przeciętnego Ukraińca miało jednak o wiele więcej zawirowań. W jakimś sensie ten okres terapii szokowej dla Ukraińców nigdy się nie skończył, nawet przed 24 lutego. Pomiędzy Polakami a Ukraińcami podobny jest pewien gen anarchizmu – braku szacunku do każdej władzy, braku szacunku do autorytetów. Można to różnie interpretować, mi raczej się to podoba. Myślę, że jest to dobry środek zapobiegawczy, dzięki któremu żadnej dyktatury w naszych krajach nie będzie. Nie jesteśmy aż tak przywiązani do naszych przywódców.
Natomiast jest też wiele rzeczy bardziej niepokojących. Ciągłe porównywanie się do innych nie na swoją korzyść i frustracja z tego powodu. Brak szacunku do słabszych, którym w życiu się nie powiodło. Przypisywanie sobie zasług za sukcesy, ale także znajdowanie winnych za różne porażki. Powiedziałabym, że w myśli społecznej ciągle króluje neoliberalizm z takim dzikim kapitalizmem. Ukraina pod względem nauki takiego dzikiego neoliberalizmu jest około dwa kroki za Polską. Co jeszcze jest wspólnego? Na pewno relatywnie wysoki poziom religijności – wyższy w Polsce niż na Ukrainie, ale tam wciąż jest wysoki w porównaniu do innych państw europejskich.
Jeżeli spojrzymy na różne badania, opinię społeczną i wartości, które są na topie – jest to rodzina, zdrowie, i bezpieczeństwo. Natomiast o tej wspólnocie my często mówimy w kontekście dziejów historycznych – państwo litewsko-polskie, udział w powstaniach i tak dalej, ale mi się wydaje, że nie ma to aż takiego dużego znaczenia. Owszem, jest to ważne dla budowania narracji, jest to ważne dla intelektualistów, ale dla relacji codziennych jednak o wiele ważniejsze są intensywne kontakty międzyludzkie. Tu widzieliśmy kilka przełomów. Pierwszy przełom dokonał się w 2004 roku wraz z rewolucją pomarańczową, kiedy to młodsze pokolenie Polaków właściwie odkryło dla siebie Ukrainę.
Bartosz Rydliński: Mieli rewolucję, której wcześniej nie mieli, bo za późno się urodzili?
Olena Babakowa: Tak, a okazało się, że obok jest kraj, w którym można mieć swój 1989 rok. Tak, dokładnie. Zresztą misja prezydenta Kwaśniewskiego wtedy, kiedy Kijów był bardzo nagłaśniany w ukraińskich mediach, jeżeli spojrzymy na wykresy badania CBOS-u, stosunek przy różnych narodach, to zobaczymy, że największym przełomem u Ukraińców był rok 2005, czyli rok po rewolucji pomarańczowej. Później sytuacja się poprawiała, ale takiego przełomu jak w 2005 roku już nie było. Kontakty międzyludzkie zaczęły wzrastać już pod koniec lat 80. To była głównie niewielka migracja zarobkowa albo wymiana akademicka, aczkolwiek okazało się to bardzo ważne. Sporo ukraińskich intelektualistów mówi po polsku. Sporo ukraińskich intelektualistów to z resztą tłumacze współczesnej polskiej literatury. Sporo Polaków wykładało na ukraińskich uczelniach i czytało ukraińskie książki. Stąd polska scena intelektualistyczna na Ukrainie radzi sobie całkiem dobrze. Aczkolwiek Bartek, muszę zranić twoje lewicowe serduszko, ponieważ po transformacji Balcerowicza jest jednak trochę lepiej.
Bartosz Rydliński: Trudno. Tej wojny intelektualnej też jeszcze nie przegraliśmy.
Olena Babakowa: Ale wracając do kontaktów międzyludzkich, ogromne zmiany zaszły w 2015 roku, kiedy po aneksji Krymu i po tym, jak rozpoczęła się wojna w Donbasie. Jednocześnie po tym, jak gospodarka rosyjska zaczęła podupadać, a rubel zaczął słabnąć, dla wielu Ukraińców, dla których Rosja była kierunkiem migracji zarobkowej numer jeden od lat 90. z racji na bliskość językową, ustalone korytarze transportowe, ktoś już miał rodzinę w Rosji – zresztą rosyjskie firmy same chętnie zatrudniały Ukraińców. Ludzie jeździli do Włoch, do Hiszpanii, do Portugalii i tak dalej, ale wciąż Rosja była kierunkiem numer jeden. Po 2015 roku ta sytuacja się zmieniła i wtedy kierunkiem numer jeden została Polska. Jednym z czynników była językowa [bliskość]. Bliskość geograficzna nie ma dużego znaczenia w sytuacji, gdzie leci się samolotem dwie czy dwie i pół godziny. Wiem, że wielu Polaków ma zaprzyjaźnionych Ukraińców, którzy mogą z pierwszej ręki im opowiedzieć, co się dzieje u nich w domu, aczkolwiek większość ukraińskich pracowników w Polsce wciąż jest dość słabo zintegrowanych. Jest wiele zakładów pracy, gdzie są wyłącznie ukraińscy pracownicy, którzy pracują po 14 czy 16 godzin dziennie, którzy po pracy śpią w hostelu, w którym też mieszkają cudzoziemcy, chodzą do Biedronki, gdzie również pracują cudzoziemcy i chodzą do kina Helios, gdzie są napisy po rosyjsku czy po ukraińsku. Państwo polskie kompletnie zrezygnowało z planu integracji. Podczas dużej imigracji zarobkowej nie tylko z Ukrainy, ale i z innych państw, niestety państwo polskie nie przyczyniło się, żeby ci ludzie zostawali członkami polskiego społeczeństwa. Ci, którzy sobie poradzili, czyli ludzie albo o wysokich kompetencjach interpersonalnych, albo o stosownym wykształceniu w wysoko kwalifikowanych zawodach, albo po prostu ludzie, którym życie się lepiej ułożyło. Tak, ci nauczyli się polskiego, weszli do polskiego społeczeństwa, jednak większość Ukraińców w Polsce wciąż pozostaje dla Polaków niewidoczna. Aczkolwiek nawet kontakty na takim poziomie jak sprzed 24 lutego oni jednak bardzo zbliżyli Polaków i Ukraińców. Zarówno Polacy, jak i Ukraińcy zaczęli postrzegać sąsiadów nie jako abstrakcję z bitwy pod Beresteczkiem czy spod Żółtych Wód, lecz jako bardzo konkretne osoby.
Bartosz Rydliński: Czy nie jest tak, że ten szok wojny będzie musiał spowodować pewną refleksję państwa polskiego w podejściu [do] ukraińskich uczniów, nauczycieli, pracowników. W sensie, że jednak w tej skali państwo będzie musiało przyjąć pewien model integracji z polskim społeczeństwem.
Olena Babakowa: Mi się wydaje, ponieważ procesy migracyjne i migracja należą do moich dzisiejszych zainteresowań badawczych. Doktorat jeszcze mam z Rzeczypospolitej, z tego, jak integrowała się Polska i Ukraina w wieku XVII. Natomiast dzisiaj mogę ci powiedzieć tak: wdrożenie jakiegoś działania instrumentalnego nie jest wcale tak skomplikowane. Wczoraj wieczorem czy dzisiaj rano już słyszeliśmy zapewnienie z Brukseli, że Bruksela sfinansuje integrację tych uchodźców. Problemem jednak jest zmiana nastawienia, sposobu myślenia o jakimś zjawisku. Niestety po 2015 roku duży okres migracyjny uchodźców ukraińskich trafił się podczas rządów zjednoczonej prawicy. W Polsce ukształtowało się takie oto myślenie: integracja to jest wymysł typu multi-kulti, a jeżeli mówimy o jakimkolwiek zbliżeniu, to musimy mówić o asymilacji. Nie Polacy i nie Ukraińcy uczą się siebie nawzajem, nabierają wrażliwości do siebie, ale to Ukraińcy po jakimś czasie stają się Polakami. To po pierwsze. Po drugie, nawet ten proces nie jest ukierunkowany. Czyli nawet gdyby państwo polskie chciało kogokolwiek asymilować, to tego nie robi. Króluje tak zwana doktryna asymilacji automatycznej, czyli będziesz chodzi po polskich ulicach i nasiąkał tą polskością z powietrza.
W czasach COVID-u nie będziesz nosił maseczki, tylko będziesz nasiąkał polskością. Wtedy po jakimś czasie – być może po 5, być może po 10 latach, zostaniesz Polką czy Polakiem. Oczywiście to tak nie działa. Oczywiście jakieś pojedyncze przypadki takich historii możemy znaleźć, ale z zasady tak to nie działa. Szczególnie w przypadku grup o niskim potencjale integracyjnym. Przykładowo matki samotnie wychowujące dzieci – osoby, które w każdym społeczeństwie mają znacznie ograniczone kontakty społeczne. Ludzie starsi. Ludzie wykonujący zawody niskich kwalifikacji, niebędące masowo naspołeczniane. Badacze migracji, przedstawiciele NGOsów już od 2015 sygnalizowali: musimy wprowadzić jakiś wzorowy model integracji, który możemy przećwiczyć w takich warunkach szklarniowych. Przejrzymy ludzi o niskim potencjale integracyjnym, jest ich niedużo, ale mieszkają tu stale. Niestety te próby zostały zaniechane. Co będzie teraz? Wierzę, że rząd nareszcie zacznie się słuchać akademii. Jeżeli nie umie tego zrobić sam, to może przynajmniej zrobi outsourcing w stronę albo NGOsów, albo związków zawodowych, albo biznesu. Ale czy tak faktycznie będzie? Na razie widzę spore zadowolenie z tego, jak Polacy radzą sobie z tym kryzysem uchodźczym czy humanitarnym. Tu brawa należą się społeczeństwu obywatelskiemu, a niekoniecznie ministerstwu.
Bartosz Rydliński: Mogę cię zapewnić i naszych słuchaczy, że jeżeli chodzi o kwestie integracji w polskich szkołach, to członkinie i członkowie związków nauczycielskich zrobią wszystko, żeby się to powiodło. Oczywiście pamiętajmy, że to nie związki zawodowe, a ministerstwo za to odpowiada, ale ZNP stanie na wysokości zadania.
Mieszkanie z uchodźcami - jak zadbać o wspólny komfort - Magdalena Sękowska, Michalina Mruczyk
6. Ukraińcy w Polsce - czy mamy politykę migracyjną? | Olena Babakowa, Sławomir Dudek
Interwencja kryzysowa w sytuacji wojny - dr Natalia Liszewska, Joanna Flis
Migracje w obliczu dramatu wojennego - prof. Paweł Boski, Joanna Flis
Jak psychologicznie wspierać osoby dotknięte wojną?
Obywatele Ukrainy w Polsce: uchodźcy, procedury, obowiązki władz polskich - adw. Urszula Skonecka, mec. Marcin Sośniak, dr hab. Adam Bodnar
Konflikt na Ukrainie oczami byłego oficera JW GROM - Przemek Górczyk ft. Andrzej "Wodzu" Kruczyński #23
🎬 OGLĄDAJ NA YOUTUBE: https://www.youtube.com/watch?v=z_LhfMk-UM4
Andrzej "Wodzu" Kruczyński
Weteran Jednostki Wojskowej GROM, który dowodził akcją na platformie KAAOT i działaniami w porcie Umm Kasr, w Iraku. Na swoim koncie ma udział w misjach zagranicznych m.in. na Haiti i na Bałkanach.
Wieloletni szef bezpieczeństwa Stadionu Narodowego. Wszechstronnie wyszkolony w zakresie operacji antyterrorystycznych oraz działań sił specjalnych. Współpracował z czołowymi służbami i formacjami zagranicznymi. Dowodził operacjami na terenie kraju i poza jego granicami.
Andrzej “Wodzu” Kruczyński w ubiegłym roku wydał książkę – „72 godziny. Umm Kasr, GROM, Navy SEALs” w której opisuje zdobycie terminala przeładunkowego ropy naftowej KAAOT przy granicy z Iranem, opanowanie tamy Mukarayin na północ od Bagdadu i kilkudniowe działania w porcie Umm Kasr. Były to najbardziej spektakularne akcje polskich jednostek po II wojnie światowej. Wojskowa Formacja Specjalna GROM wraz z amerykańskimi Navy SEALs dokonała niemożliwego. W kilkanaście dni żołnierze zdobyli najbardziej strategiczny punkt na mapie Iraku.
Linki:
FACEBOOK: https://www.facebook.com/Andrzej-Wodzu-Kruczy%C5%84ski-108647430719599/
FUNDACJA: https://www.fundacjaibs.pl/
KSIĄŻKI:
"ZIELONA DROGA" https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4931164/zielona-droga-1990-2020-30-lat-doswiadczenia-bylego-operatora-jw-grom
"72 GODZINY" https://lubimyczytac.pl/ksiazka/4882328/72-godziny
Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej - kryzys humanitarny i prawny - dr hab. Dorota Pudzianowska, mec. Joanna Subko, Anna Dąbrowska, prof. Adam Bodnar
Karol Grygoruk o granicach: prawa, etyki i wytrzymałości fotografa
Granice wytrzymałości fotografa, granice etyki, granice prawa i te granice, które trzeba sobie postawić, by nie żałować żadnego zrobionego zdjęcia. Granice to przewodni temat pierwszego podcastu Fotopolis, w którym rozmawiamy z dokumentalistą RATS Agency.
Karol Grygoruk od lat zajmuje się tematyką uchodźczą - fotografię traktuje jako narzędzie do walki o prawa człowieka.Jego wyjazdy min. na Bliski Wschód, do Północnej Afryki i na południową granicę Unii Europejskiej obfitowały w poruszające fotografie pozwalające pojąć nam z jakimi problemami zmagają się ludzie przekraczając granice i uciekając do lepszego świata. Tym razem to nie Karol Grygoruk pokonał wiele kilometrów by sfotografować migrantów, teraz jego najważniejszy Temat sam zapukał do jego drzwi.
Rozmawiamy o tym czy fotografowanie kryzysu we własnym kraju różni się od fotografowania podobnych sytuacji tysiące kilometrów od domu.
Rozmawia: Michał Matus
Realizacja: Studio Plac
Nie wolno przestać pomagać Białorusinom
W Polsce w sposób naturalny sytuacja na Białorusi porównywana jest ze stanem wojennym. Poziom terroru wprowadzony przez reżim Alaksandra Łukaszenki jest jednak niewspółmiernie większy. Mimo to nie brak Białorusinów, którzy nie porzucili nadziei na zbudowanie społeczeństwa obywatelskiego i nadal walczą o wolność w swoim kraju. Część z nich działa wewnątrz Białorusi pomimo represji, a dziesiątki tysięcy wyjechało.
Rafał Dzięciołowski, prezes Fundacji Solidarności Międzynarodowej, podkreśla, że Białorusini potrzebują pomocy i otrzymują ją, między innymi od polskiego rządu za pośrednictwem kierowanej przez niego fundacji i innych organizacji pozarządowych. Z powodu niebezpieczeństwa grożącego aktywistom na Białorusi nie może zdradzić szczegółów wsparcia. Podkreśla jednak, że nie jest to pomoc wymierzona przeciwko komukolwiek. Polacy nie kreują rzeczywistości społecznej ani politycznej, a jedynie odpowiadają na potrzeby, których celem jest tworzenie podstaw społeczeństwa obywatelskiego przez samych Białorusinów.
Wsparcia potrzebują także imigranci i uchodźcy, którzy trafili do Polski. Na konkretne potrzeby odpowiadają organizacje pozarządowe i znajdujący się w Warszawie Dom Białoruski. Rafał Dzięciołowski jest przekonany, że potrzeby będą rosły i potrzebnych będzie więcej środków umożliwiających ludziom uciekającym przed prześladowaniom rozpoczęcie nowego życia. uważa, że los Białorusi nie jest przesądzony, a obywatele tego kraju rozumieją, że reżim by nie przetrwał bez wsparcia Rosji Władimira Putina. Stąd tak istotne jest, aby pokazywać Białorusinom znaczenie demokracji, praw człowieka i związków z Zachodem.
Dzięciołowskiego niepokoi obojętność opinii publicznej, którą trzeba informować o tym, co dzieje się na Białorusi. Jego zdaniem ważne jest szczere rozmawianie nie tylko o sytuacji bieżącej, ale także o historii, stąd duże znaczenie miała wizyta prezydenta Andrzeja Dudy w Zaleszanach i złożenie wieńca pod krzyżem upamiętniającym białoruskie ofiary polskiego podziemia niepodległościowego.
Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Białoruś używa imigrantów jako broni przeciwko Litwie
Codziennie kilkudziesięciu nielegalnym imigrantów usiłuje forsować liczącą ponad 600 km granicę litewsko – białoruską. To gwałtowny wzrost w porównaniu z latami ubiegłymi, gdy takich przypadków było około 100 rocznie. Litwini nie byli przygotowani na ten kryzys, o który obwiniają służby białoruskie. Wyzwaniem jest nie tylko zatrzymanie imigrantów, ale także późniejsze zakwaterowanie i wyżywienie do czasu rozpatrzenia każdego przypadku i ewentualnej deportacji.
Litwini nie mają wątpliwości, że reżim Łukaszenki wykorzystuje imigrantów jako metodę nacisku, czyli jako broń. W większości są to Irakijczycy, ale także obywatele krajów afrykańskich. Dr Mariusz Antonowicz, politolog z Uniwersytetu Wileńskiego mówi, że ludzie ci samolotami przywożeni są na Białoruś z Iraku i Turcji, a następnie samochodami przewożeni są nad granicę. W procederze tym uczestniczą przedstawiciele służb białoruskich. Ekspert podkreśla, że jest to relatywnie bezpieczna trasa migracji z Bliskiego Wschodu wprost do granicy Unii Europejskiej. Ludzie, którzy się na nią decydują nie ponoszą tak wielkiego ryzyka utraty życia, jak ci, którzy usiłują forsować Morze Śródziemne.
Politolog litewski przypomina, że w latach 2010-11, w kontekście pomysłów szerokiego resetu w relacjach Zachodu ze Wschodem, pojawiały się nawet pomysły otwarcia granicy białorusko- litewskiej dla małego ruchu granicznego. Nic z tego nie wyszło, a największym problemem pogranicza był przemyt, jednak służby obu krajów ze sobą współpracowały. O ile dotychczas litewscy pogranicznicy radzili sobie z kontrolowaniem granicy, to obecnie, przy kompletnej odmowie współpracy strony białoruskiej, niemożliwe stało się nawet rozwiązywanie stosunkowo prostych, codziennych problemów.
Mówiąc o dowodach na udział Mińska w tym nielegalnym procederze Anonowicz podkreśla, że Łukaszenka dość otwarcie o mówił o zalaniu Litwy imigrantami. Podobne groźby, choć dotychczas niezrealizowane, wygłaszał także wobec Polski. Pojawiło się też nagranie pokazujące Białorusinów dowożących imigrantów nad granicę, a nawet wskazujących im miejsca, w których powinni próbować ją przekroczyć. Dowóz organizować mają firmy związane z reżimem. Z kolei sami, zatrzymani imigranci opowiadają o lotach i zorganizowanym transporcie z lotnisk nad granicę.
Litewski politolog uważa, że poprzez presję migracyjną Mińsk chce zmusi Wilno do dialogu oraz do zaprzestania wsparcia udzielanego białoruskiej opozycji. Rząd i prezydent Litwy nie zamierzają się ugiąć, choć w sejmie pojawiły się już głosy wśród polityków opozycyjnych, aby rozmawiać z Łukaszenką i wynegocjować uszczelnienie granicy w zamian za ustępstwa wobec reżimu.
Na razie jednak metoda wywierania presji na Litwę nie działa, a Wilno uzyskuje wsparcie krajów Unii Europejskiej i usiłuje negocjować z Irakiem i z Turcją. Litwa, między innymi, oferowana Bagdadowi szczepionki przeciw Covid-19 w zamian za ograniczenie lotów na Białoruś. Dotychczas zabiegi dyplomatów litewskich były jednak nieskuteczne. Pojawił się też pomysł, aby we współpracy z USA deportować zatrzymanych do kurdyjskiej strefy w Iraku.
Litwa była nieprzygotowana na nagły napływ imigrantów i dlatego, mimo krytyki, ustawowo ograniczyła prawa osób nielegalnie przekraczających granicę. Granica z Białorusią będzie także wzmacniana fizycznie, gdyż panuje przekonanie, że skoro Łukaszenka może przerzucać migrantów, to może też przemycać dywersantów. Wyzwaniem jest również lokowanie uchodźców, przeciwko czemu protestują mieszkańcy niektórych przygranicznych miejscowości. Zwiększa to napięcia polityczne w kraju i grozi wzrostem poparcia dla ugrupowań ekstremistycznych.
Białoruska opozycja, z liderką Swietłaną Cichanouską, uzyskała na Litwie oficjalny status przedstawicielstwa dyplomatycznego. Antonowicz uważa, że jest to przykład głęboko zakorzenionej na Litwie metody walki symbolicznej. Litwini dostrzegli rozwój narodowych i wolnościowych tendencji wśród Białorusinów, a uznanie tego faktu traktują jako inwestycję w przyszłość. Wspierając opozycję Wilno ma nadzieję na dobre relacje z demokratyczną Białorusią, która powstanie po odejściu Łukaszenki.
Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Uchodźcy potrzebują pomocy. Także z Polski
Miliony ludzi musiało uciekać z domów przed wojną domową w Syrii. Dołączyli do rzeszy uchodźców poszukujących schronienia w różnych częściach świata. Ludzie Ci często nie mają zupełnie niczego. Krzysztof Czapla, ambasador Polski w Syrii obecnie urzędujący w Libanie, opowiada o ich potrzebach. Wspomina obraz dziewczynki wdzięcznej za otrzymane leki, ale podkreślającej, że nie działają lepiej na pusty żołądek, a żywności brak.
Liban należy do krajów, do których uciekali Syryjczycy. Agnieszka Nosowska z PCPM wyjaśnia na czym polega udzielane im wsparcie, zwłaszcza w obliczu kryzysu gospodarczego boleśnie dotykającego kraj. Polacy pomagają też uchodźcom w Rogu Afryki. W Kenii znajdują się jedne z największych obozów na świecie, o czym mówi ambasador RP w Kenii, Jacek Bazański.
Uchodźcy są częścią historii świata
Uchodźcy zawsze byli częścią historii świata. Uciekają przed wojnami i katastrofami naturalnymi. Jednako dopiero od ludzie ci są chronieni prawem międzynarodowym. W następstwie tragicznych doświadczeń pierwszej połowy XX w. światowi liderzy ustanowili reguły, które mają zapewnić bezpieczeństwo ludziom, którzy go nie znajdują we własnych ojczyznach.
Patryk Kugiel opisuje powiązania historii Polski z losem uchodźców. Żyjemy w kraju, do którego ludzie uciekali szukając schronienia i z którego uciekali w nadziei na lepsze i bezpieczne życie.
Białoruski dylemat Zachodu. Mówić, czy coś zrobić?
Unia Europejska potępia represje stosowane wobec pokojowych demonstrantów na Białorusi. Jednak nie idą za tym działania. Bruksela była bardziej stanowcza przy poprzednich, mniejszych falach prześladowań. Waszyngton też wydaje się "uznawać zasługi" Aleksandra Łukaszenki dla USA.
Tymczasem pomoc jest potrzebna. Przede wszystkim wsparcia wymaga rozwijające się społeczeństwo obywatelskie. Zachód mógłby pomóc Białorusinom samodzielnie określić kim chcą być. Równocześnie istnieje groźba napływu dużej liczby uchodźców, jeżeli trwające od 9 sierpnia 2020 r. protesty zostaną brutalnie stłumione. Sąsiedzi Białorusi, w tym Polacy, powinni poważnie zacząć przygotowania, zwłaszcza że zbliża się zima.
Projekt dofinansowany przez Fundację Solidarności Międzynarodowej w ramach polskiej współpracy rozwojowej Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.
Publikacja wyraża wyłącznie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Fundacji Solidarności Międzynarodowej ani Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.